Asmodeusz Arcydemon
Liczba postów : 57 Data dołączenia : 16/11/2013
| Temat: Lilith Sob 16 Lis 2013, 21:26 | |
| LILITH
Ranga: Uśpiona. Statystyki: Magia: 10. Moc i pięć umiejętności do wymyślenia. O Lilith: " Jej ciało jest zbudowane jak posąg, a złote iskry przebiegające po miedzianej skórze sprawiają wrażenie, jakby odlano ją z metalu. Można o niej powiedzieć, że jest piękna, ale w ten sam sposób w jaki odnosi się to, powiedzmy, do żmii koralowej. " "Na swój sposób jest nawet miła, chociaż zabiłaby mnie, gdybym powiedział to głośno. Mroczni są bardzo czuli na punkcie swojej reputacji" ~ Ariel
"Z nią nie wygrasz. Ona nikogo nie kocha. Nie sposób jej zranić, przestraszyć, obłaskawić, przebłagać. To potwór. Żyłem z nią przez lata, więc wiem. Nie chcę słyszeć jej imienia, nie chcę patrzeć w tę podłą, śliczną twarzyczkę. Ja, demon, którego wyrzucili z piekła za okrucieństwo. Ryży Hultaj, desperat i prześmiewca! Wiesz co? W każdej minucie dziękuję losowi, że zostawiła mnie w spokoju. Nie pomogę ci, Mod. Nie sprowadzę sobie znów na łeb tego przekleństwa. Jest gorsza od zarazy, przysięgam. Cieszę się jak cholera, że teraz zajmuje się tobą, bo przynajmniej nie przypomni sobie o mnie. Spotkałem ją na swoje zatracenie, kiedy lała krokodyle łzy w nurty Flegetonu. Taka słodka, smutna, skrzywdzona piękność, która chciała tylko odrobiny zrozumienia. I zakochałem się z miejsca, biedny głupek. Nosiłem tę żmiję na rękach, obsypywałem bogactwami, zaszczytami, adorowałem. Dałem jej w posiadanie prawdziwe królestwo i czterysta osiemdziesiąt szwadronów Głębian na wyłączne usługi. I uwierz mi, wkrótce nie pozostał ani jeden, z którym by się nie przespała. Uwielbiałem ją, zabijałem dla niej, w jej imieniu, dla jej kaprysu, a moje rogi obijały się o zenit kopuły niebieskiej. Omal mnie nie zniszczyła. Ale uciekłem. Tak, ja, Samael, po prostu zwiałem. I tobie radzę to samo. Zanim cię pożre, Mod." ~ Samael o Lilith.
Dialog Samael-Lilith, dla lepszego określenia jej charakterku: "- Witaj, moja piękna żono - powiedział niskim, złowrogim głosem Samael, wyłaniając się z cienia za regałem - A może wolisz, żebym cię nazwał piękną dziwką? Od kiedy to udajesz świętobliwą neofitkę? - Nie twój interes! Wynoś się stąd, parszywe ścierwo! - Czy tak nawrócona małżonka wita ukochanego męża? Wypadasz z roli, skarbie. - Męża? - warknęła z furią. - Twoje rogi obijają się o sufit Kopuły Niebieskiej. Nigdy nie zapomnę, jak klęczałeś przede mną, błagając ze łzami w oczach, żebym do ciebie wróciła, a moich sześciu aktualnych kochanków płakało ze śmiechu, podsłuchując za ścianą, ty ryża świnio! - Masz rację - głos Samaela stał się lodowaty i dźwięczny. - Ja także tego nie zapomnę. Cóż to, twój archanielski kochanek się spóźnia? - Kochanek? Obrażasz mnie. Nie tknęłabym tego ochłapa dwumetrowym kijem. Najparszywszy niewolnik jest lepszy od niego! Znalazłam sobie rozrywkę, słuchając jego tępej, namaszczonej gadaniny. Bawi mnie i tyle. A teraz precz stąd, szmato, bo wezwę kilku osiłków, którzy cię przerobią na karmę dla psów. Jesteś banitą, drogi mężu. Może zgarnę nagrodę za twoją głowę, a potem napluję na twój grób. Drzwi gabinetu otworzyły się bezszelestnie. - A ja jej we wszystkim wierzyłem - wyszeptał pobladły Fanuel. - We wszystkim. - Nie przejmuj się - powiedział Samael. - Nie ty jeden. Lilith osłupiała na moment, jakby trafił ją piorun. Niespodziewanie przyskoczyła do Samaela z wściekłym wrzaskiem oszalałej pantery. Śmignęły pazury, a rudowłosy anioł poderwał ręce do twarzy. Lilith wypadła przez drzwi, znikła na klatce schodowej. Nikt jej nie gonił. Samael odjął dłoń od policzka, na którym widniały cztery krwawe pręgi. - Chciała mi wydrapać oczy - powiedział ponuro. - Ale mam uroczą żonę, niech ją diabli."
| |
|